wtorek, 31 stycznia 2017

Przerobiony młynek do ziół

Dzień dobry
Historia rozpoczyna się, gdy to nabyłem kapsułki Pau-drako, bo mój mały był chory i potrzebowałem czegoś alternatywnego do antybiotyku. A tego paskudztwa nie chciałem dawać, nie dość, że drogie to jeszcze wyniszczy wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Uważam, że antybiotyki winne być aplikowane do poważnych  chorób a nie tak na dzień dobry, na mały katarek albo czerwone gardło. Ale to sprawa do oddzielnych rozważań.
W sklepie zielarskim zakupiłem pojemniczek z kapsułkami, nadzwyczaj drogie, kapsułek było chyba 60 i prędko się skończyły toteż poszedłem kupić nowe, ale coś mnie tknęło i przeczytałem skład na etykiecie. Na początku pisało ekstrakt z zarąbiście wyselekcjonowanych odmian… na końcu drobnym drukiem - (zmielona kora PAU drako), inaczej nie żaden ex-trakt tylko zmielona......Tak jest w większości wypadków, w związku z tym trzeba mieć swój rozsądek i przez cały czas dążyć.
Zdecydowałem nabyć młynek i korę PAU-drako luzem (kilka razy tańszą od kapsułek) i sam mielić. Tak robię od pewnego czasu z innymi ziołami. Ale o tym później. Kupiłem młynek Boscha, ale przeciętnie mielił, więc przeszlifowałem noże moim Dremelem 3000, najlepiej szło czerwonym kamieniem. Kłopot pojawił się jak mieliłem następną partię, tak się młynek nagrzał, że zaczął śmierdzieć. Niestety Bosch i inni wytwórcy nie projektują prześwitów wentylacyjnych, nie mówiąc juz o wentylatorkach. Zdecydowałem więc zadziałać, odkręciłem pokrywę i zrobiłem kilkanaście otworów wentylacyjnych. Super się tu przydała wkrętarka Boscha GSR 10,8V-LI-2+LB, i wiertło wielostopniowe.
Młynek w ten sposób zmieniony mieli trochę lepiej, nie grzeje się tak szybko ale szału nie ma. Wydaje mi się, że za małą moc i za duże ostrza.
Co do kompozycyj ziołowych to mam kilka. Podstawowa to mieszanka na zwiększenie odporności: Koci pazur, kora lapacho, jeżówka purpurowa, fiołek trójbarwny (mnóstwo rutyny), mięta do smaku, suszone owoce i kwiaty czarnego bzu. To wszystko mieszam drobię w młynku i dodaję witaminę C. Stosuję tak: jedna płaska łyżeczka do kubka, zalać gorącą wodą 15% objętości szklanki, jak wystygnie dodaję witaminę c, sok z aroni, pigwy i bzu czarnego (zależy, co tam mam). Napełniam wodą i gotowe, wypijam bez przecedzania, fusy nie pogryzą. Inne to żółciopędna i wzmacniająca wątrobę, oczyszczająca. Co drugi dzień piję dodatkowo szejka zrobionego z świeżo zmielonych ziaren siemienia lnianego, wiesiołka i ostropestu, plus witamina C.


Pamiętajcie, że nie powinno się gromadzić za długo zmielonych ziaren czy ziół, ponieważ olejki eteryczne parują, oleje nienasycone jełczeją i generalnie utlenia się to co może być korzystne.
Pa pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.